czwartek, 24 marca 2016

Wielkanocne inspiracje...

Praca wre! Dzieje się i to dużo, a do świąt zostało już całkiem niewiele. Stroiki, pisanki, wydmuszki to ostatnio moja codzienność. I lubię to bardzo ;) Szkoda tylko, że w tym pośpiechu mało mi czasu zostaje, by się tą pracą delektować z przyjemnością. Ale co zrobić, jak z każdym spojrzeniem na zegarek robi się coraz bardziej po 3 w nocy...

Przez ostatnie kilka dni na tapecie były stroiki... powtarzalność męczy, ale żadna z kompozycji nie wyszła tak samo. Więc mogę z czystym sumieniem przyznać, że nie jestem jak mały chiński "twórca", który odtwarza wciąż i w kółko jedno i to samo. A to dla mnie akurat ważne ;) Mam nadzieję, że moje 'twory' cieszą oko nowych właścicieli, którzy w świetle dnia nie doszli do wniosku, że źle zainwestowali swój grosz!


A przez ostatnie tygodnie, jeszcze przed stroikami były.... przygotowania do jarmarku w Bardo. Był to już 10, a mój drugi jarmark. Trochę się wymarzłam, ale warto było. I nie chodzi tu bynajmniej o to co udało mi się 'puścić w obieg'. Miałam okazję poznać kilka bardzo miłych i utalentowanych koleżanek po fachu. Już wcześniej podglądałam ich arcydzieła na portalach społecznościowych, ale na żywo zrobiły większe wrażenie. Cudownie spotkać i porozmawiać z kimś, kto dzieli Twoje pasje ;) Także udało się, a poniżej kilka fotek z tegoż wydarzenia !





Najwięcej czasu, ale i przyjemności przyniosła mi praca nad pisankami. Uwielbiam dekupażyć! Pisanki, a właściwie wydmuszki, zbieram przez cały rok. Dobrze, że mój mąż jest pożeraczem jajek. Szkoda tylko, że zjada je na śniadanie o 5:30 z rana. Trochę ciężko zawlec się do kuchni o tej porze, by dmuchać w skorupkę jajka, które wyszło mało dyplomatycznym otworem u kurki niski ;) Cóż... czego to się nie zrobi, by zdobyć materiał.... Bo na męża liczyć oczywiście nie ma co, pan królewicz się brzydzi ;)


A tutaj mam mój wielkanocny eksperyment. Rok temu na jarmarku pewna bardzo fajna Pani miała takich jajeczek całe mnóstwo. Nie miały tylko tych dekoracji z kwiatów. Ja nie lubię odtwórstwa, więc swojej jajo stuningowałam. Teraz sobie dynda w okno, takie oto jajo akrylowe ;)


Były też barany, które na jarmarku cieszyły się ogromnym powodzeniem. Lubię je lepić z masy solnej, choć przyznam się, że o wiele przyjemnej by było, gdybym 95 sztuk nie próbowała zrobić w jeden tydzień ;) Dałam radę, a piekarnik podgrzewał atmosferę  i rozkręcał licznik tuż przed samym jarmarkiem.

Całe wesołe stadko ;)



Tak to było. Teraz zabieram się za dekorowanie domu... Może dam radę wrzucić kilka fotek.
Pozdrawiam i życzę słońca ;)
Małgosia

sobota, 6 lutego 2016

Mocno spóźniona!

Witam!
Tyle się działo w grudniu, że nie miałam chwili czasu, by cokolwiek naskrobać. Zamówienia sypały się z każdej strony, mieszkanie zamieniło się w raczej NIE-wielką pracownię. Mało brakowało, a  musiałabym eksmitować męża na rzecz choinek, gałązek choinkowych i sterty bombek! Dałam radę :) Lubię, kiedy się dzieje. W głowie aż roi się od pomysłów. A szczególnie lubię, gdy moje nóżki przekraczają próg hali Giełdy Kwiatowej! Mój raj na ziemi, cuda za cudami i wszystko oczywiście mieć muszę. Często tak po prostu stoję i chłonę ten widok, na zapas, by starczyło do wiosny ;)
A tak się u mnie działo w grudniu!









Oj nakręciło się tych choinek w tym roku! Drzewa w ogrodzie , mam nadzieję, odrosną do następnej zimy i będzie z czego tworzyć ;)










 Taki skromny, też mnie urzekł, ale niestety... miał być w brązach ;)


Zdjęcia kiepskiej jakości, robione na szybko, często kilka sekund przed oddaniem, telefonami, aparatami. Jedno wielkie zamieszanie! Ale jakiś ślad po tym obfitującym w zajęcia czasie został :)

Pozdrawiam

poniedziałek, 16 listopada 2015

Nowe życie starej szuflady


Od dłuższego czasu wręcz potykałam się o ten kawałek starego drewna w garażu. Nie za bardzo lubię wyrzucać takie przedmioty, bo zawsze mogą się do czegoś przydać... ;)
Tak! Uwielbiam zbierać i przechowywać wszystkie 'przydasie' i to na złość i wbrew woli mojego męża! :) Który to, nie podziela mojej 'pasji', a wszystko co znajdę i zmagazynuję, nazywa śmieciem i najchętniej by to spalił lub wyrzucił.
Ale tą oto szufladkę udało mi się uratować przed jego niszczycielskimi łapkami ;)


Czekała sobie cichutko wraz z pajączkami na garażowej półce, aż wymyślę co z niej zrobić... I się doczekała! Idzie zima, święta za pasem i za chwilę zacznie się czas robienia dekoracji świątecznych. A przecież każda dekoracje nabiera blasku, kiedy to doda się do niej kilka przemyślanych drobiazgów. I to właśnie na takie drobiazgi przywróciłam do życia ten kawałek drewienka.  Na początku miałam ją wykonać metodą decoupage, ale .... jak to zwykle u mnie bywa.... w trakcie pracy zmieniła się koncepcja i...
Po wyszlifowaniu, przemalowaniu, pozaklejaniu dziur i pęknięć, ponownym przemalowaniu.... pobieliłam ją tylko białą farbą metodą 'suchego pędzla' i tak mi było jakoś żal zaklejać ją serwetkami lub papierem ryżowym....

Gdy szufladka, a teraz to już moja skrzyneczka, była gotowa... prawie gotowa... postanowiłam pozbyć się mechanizmu zamka i w tym pomógł mi JużNieMarudzącyMąż. Bo przecież lepiej pozwolić żonie, by dała upust swojej twórczości na kawałku starej szuflady, niż dokładać kolejną złotówkę do nowej skrzyneczki ze sklepu ;) Dziurkę po zamku zakleiłam szpachlówką i... i zabrakło mi czegoś jeszcze... Takiej małej duperelki, by skrzyneczka w mym mniemaniu była gotowa! Cóż... w tym celu wygrzebałam 3 drewniane serduszka, którymi o każdej porze roku można zdobić wszystko i wszędzie. Trochę dodatkowej pracy i już! Gotowe! 


Prawie gotowe... bo znów koncepcja się zmieniła i dorobiłam kilka reliefów po bokach skrzyneczki. Teraz jest taka jaką być miała (zanim jeszcze wymyśliłam jaka ma być ;) )



 A już niedługo wypełni się puszeczkami ze świątecznymi drobiazgami. Puszeczki to dar od koleżanki z malutkim Szymkiem, który aktualnie pożera kaszkę i dzięki temu ja mam mnóstwo tych fajnych pojemniczków ;) Ale o przyjemnym i pożytecznym recyklingu w następnym poście!
Pozdrawiam cieplutko w ten szary... bury... i ponury listopadowy dzień
Małgosia

środa, 4 listopada 2015

Na dobry początek...

Na dobry początek... powinnam napisać coś na temat tego, po co mi ten Blog. 
Uwielbiam przeglądać Wasze blogi. To dla mnie kopalnia pomysłów i inspiracji (oczywiście z poszanowaniem praw autorskich ;) ), a także chwila przyjemności w ciągu monotonii dnia codziennego.  Pomyślałam więc 'dlaczego i ja nie miałabym sobie takiego bloga prowadzić'. Oto więc jestem tutaj....  z głową pełna pomysłów i myśli, które od zawsze chciałam przelać na 'papier'. Blog to będzie dla mnie coś w rodzaju dziennika mojej twórczości i mała 'przypominajka', bo ciężko ogarnąć tak wiele pomysłów i jeszcze pamiętać o tym, by je sukcesywnie realizować... ;)






  A że kocham tworzyć, bawić się nowymi technikami... będę miała o czym pisać i co Wam pokazywać. Właśnie... kocham rękodzieło. To w moim przypadku bardzo szeroko pojęta definicja. Nie mam swojego ulubionego sposobu na wyładowanie się artystycznie. Ciężko by mi było trzymać się jednego sposobu tworzenia. Za dużo w głowie pomysłów. Więc czasami najdzie mnie ochota na robienie kartek... innym razem znajdę sobie jakiś kawałek drewienka i zaczynam kolejną przygodę z decoupage'm... 








Często moje prace są inspirowane porą roku... W zimie powstaje dużo stroików, wianków, choinek i innych dekoracji. Wiosną mogłabym 'zagracić' całe mieszkanie cebulkami hiacyntów, tulipanów, żonkili w różnych pojemnikach, pojemniczkach  z wieloma dodatkami,które oczywiście i koniecznie sama muszę zrobić. 
Podsumowując... ten blog jest dla mnie... dla Was... by moje twory ujrzały światło dzienne... by poukładać projekty w czasie, przestrzeni i mojej głowie... A wreszcie, by po jakimś czasie wrócić wspomnieniami do czasu, gdy radość dało mi stworzenie kolejnego pudełeczka czy ozdobienie kartki. ;)

Małgosia